Warsztaty zimowego przetrwania

Relacje, zaproszenia i pomysły na ...

Moderatorzy: Morg, GawroN, thrackan, Abscessus Perianalis, Valdi, Dąb, puchalsw

StaszeK
Posty: 349
Rejestracja: 30 paź 2008, 21:46
Lokalizacja: Kraków
Płeć:
Kontakt:

Warsztaty zimowego przetrwania

Post autor: StaszeK »

Termin
W dniach 7-11 marca bieżącego roku Stowarzyszenie Polska Szkoła Surwiwalu organizuje warsztaty zimowego przetrwania. Zaczynamy w środę wieczorem, kończymy w niedzielę przed południem.

Lokalizacja
Beskid Żywiecki, koło Węgierskiej Górki. Dokładne namiary prześlę w późniejszym czasie uczestnikom na priv. Wszyscy będą spać przy ognisku w neotipi ;-) (coś na kształt tipi zbudowanego z plandek budowlanych).

Koszt
Każdy przyjeżdża na własny koszt i na własny koszt ubezpiecza się (polisa). Na miejscu składamy się na wspólne jedzenie i opłatę na drewno do ogniska.

Sprzęt
Ciuchy najlepiej wojskowe, śpiwór, karimata, menażka, kubek, nóż, siekiera, latarka, busola, mapa, survival kit. Czyli standard. :-)
Można też zabrać piłę składaną lub łańcuchową, nadmanganian potasu i folię NRC, jeżeli ktoś nie ma tego w survival kicie. Warto też zabrać coś do okrycia śpiwora, żeby go zabezpieczyć przed iskrami z ogniska (np. starą bawełnianą pałatkę wojskową).

Ilość uczestników
Ilość uczestników mocno ograniczona do max 12 osób. W warsztatach wezmą udział ludzie z różnych branż. Pierwszeństwo będą miały osoby dysponujące już pewnym doświadczeniem z zakresu survivalu. Z każdego forum (Golden, Recon, Tactical) przewiduję po 1 osobie. Zgłoszenia proszę na priv. Ze względu na natłok pracy mogę odpowiadać na maile z opóźnieniem i skrótowo.

Program
Wiadomości z zakresu funkcjonowania organizmu, budowy schronień, ich ogrzewania, rozpalania ognia, ognisk, poruszania się w terenie, zimowej kuchni. Większość programu będzie ukierunkowana pod kątem zimy. Program jest bogaty i prawdopodobnie wiele rzeczy będzie realizowana po zapadnięciu zmroku.

[ Dodano: 2012-02-20, 19:13 ]
Czyżby z tego forum nie było żadnego chętnego na te warsztaty ?

W tym tygodniu kończę kompletować listę uczestników, więc mija ostatnia szansa na załapanie się.
Awatar użytkownika
makaron
Posty: 141
Rejestracja: 05 kwie 2011, 20:19
Lokalizacja: Poznań
Tytuł użytkownika: Być jak Tarahumaras
Kontakt:

Post autor: makaron »

zglaszam sie !
Awatar użytkownika
Abscessus Perianalis
Posty: 919
Rejestracja: 24 mar 2010, 06:38
Lokalizacja: CK / Wa-wa
Gadu Gadu: 1505060
Tytuł użytkownika: Dziki Dzik
Płeć:

Post autor: Abscessus Perianalis »

StaszeK pisze:Z każdego forum (Golden, Recon, Tactical) przewiduję po 1 osobie. Zgłoszenia proszę na priv. Ze względu na natłok pracy mogę odpowiadać na maile z opóźnieniem i skrótowo.
Twoje 'zgłaszam się' tutaj makaron może niewiele dać.

StaszeK, chętni są, jednak termin jak i koszty (pomimo tego że zapewne niewielkie) są przeszkodą. Chętnie dołączę na innych warsztatach w innym terminie, jeśli będzie taka możliwość.

Swoją drogą, to życzę wam, żebyście jeszcze mieli 'zimowe warunki'. :)
"Żyj tak, aby twoim znajomym zrobiło się nudno, kiedy umrzesz."

"Pokonał ich swoją siłą, poraził skrzeniem, oślepił światłem, ogłuszył rykiem, padł na nich strachem, zmógł mocą po stokroć większą niż ich pospólna siła."

Forumowa Facebookowa Grupa Szturmowa: http://www.facebook.com/groups/160111940703089/
StaszeK
Posty: 349
Rejestracja: 30 paź 2008, 21:46
Lokalizacja: Kraków
Płeć:
Kontakt:

Post autor: StaszeK »

Makaron już rozmawiał ze mną telefonicznie i ma zaklepaną miejscówkę.
Koszty uczestnictwa są bardzo małe, bo będzie do zapłacenia około 200 zł za drewno z przywózką. Dzieląc to na 12 osób wychodzi po około 20 zł/osobę. Kolejny koszt, to wspólne jedzenie. Myślę głównie o obiadach z kociołka i ewentualnie wspólnej gorącej kolacji.
Żaden z organizatorów nie bierze żadnych pieniędzy za prowadzenie zajęć. A wręcz odwrotnie, dokładamy do tej imprezy. Tak więc chyba trudno znaleźć coś tańszego, no chyba że ma się bogatych sponsorów. Może kiedyś to nam się uda. :-)
Największym kosztem zapewne będzie dojazd, zwłaszcza dla osób mieszkających z dala od Beskidu Żywieckiego.

AP, jak masz ochotę to może uda się jeszcze Ciebie wcisnąć, ponieważ nie mam jeszcze odpowiedzi od goprowców i jednej osoby z firmy.

Co do zimowych warunków, to w miejscu gdzie mamy być jest prawie 2 m śniegu.
Awatar użytkownika
Abscessus Perianalis
Posty: 919
Rejestracja: 24 mar 2010, 06:38
Lokalizacja: CK / Wa-wa
Gadu Gadu: 1505060
Tytuł użytkownika: Dziki Dzik
Płeć:

Post autor: Abscessus Perianalis »

Dzięki za zaproszenie, ale obawiam się, że sytuacja w chwili obecnej mi na to nie pozwala. Jeśli coś się zmieni w najbliższym czasie, to odezwę się od razu - teraz tylko blokowałbym miejsce. :)
"Żyj tak, aby twoim znajomym zrobiło się nudno, kiedy umrzesz."

"Pokonał ich swoją siłą, poraził skrzeniem, oślepił światłem, ogłuszył rykiem, padł na nich strachem, zmógł mocą po stokroć większą niż ich pospólna siła."

Forumowa Facebookowa Grupa Szturmowa: http://www.facebook.com/groups/160111940703089/
Awatar użytkownika
Kopek
Posty: 1021
Rejestracja: 10 mar 2009, 11:00
Lokalizacja: Z największej dziury
Tytuł użytkownika: TRAMPek łikendowy
Płeć:

Post autor: Kopek »

Tak na marginesie.

StaszeK, nie pij tego zielonego od makaron'a, ;-)


Pozdrawiam i życzę dobrej zabawy
"Czasem- i mówię to zupełnie szczerze - żal mi, że nie wychowano mnie jak włóczęgi. Nie związanego z żadnym miejscem, obowiązkami i ludźmi.

www.kopsegrob.blogspot.com
StaszeK
Posty: 349
Rejestracja: 30 paź 2008, 21:46
Lokalizacja: Kraków
Płeć:
Kontakt:

Post autor: StaszeK »

Dzięki Kopek ! ;-)

Będę uważał na zielone napoje. :-P
INO
Posty: 123
Rejestracja: 13 gru 2009, 18:42
Lokalizacja: Gliwice
Płeć:

Post autor: INO »

ale tu cisza :-)
Awatar użytkownika
Abscessus Perianalis
Posty: 919
Rejestracja: 24 mar 2010, 06:38
Lokalizacja: CK / Wa-wa
Gadu Gadu: 1505060
Tytuł użytkownika: Dziki Dzik
Płeć:

Post autor: Abscessus Perianalis »

No i nie dość, że w końcu pojechałem, to na dodatek wróciłem i niezmiernie mi się podobało. :)

Dla zainteresowanych krótka relacja - linki do galerii jak zwykle gdzieś pod koniec.

W środę wieczorem wpakowałem się w pociąg do Katowic, gdzie w nocy miałem przesiadkę w góry. Na miejsce dojechałem parę minut po 7mej. Wysiadając na stacji Laliki, która mieści się w środku lasu i nawet nie posiada tablicy informującej że właśnie tam wysiedliśmy, spotkałem kolejnego uczestnika warsztatów z którym po krótkim zapoznaniu wyruszyliśmy w kierunku obozowiska. Co prawda zapomniałem wydrukować mapkę, ale jako że rzeczoną w domu przygotowałem, to i trasa w pamięci się wyryła - także jedyną trudnością w tym momencie był lód. Wszędzie było diablo ślisko. Miało to też swoje plusy, bo miejscami metrowa warstwa śniegu była zmrożona na głębokość ~20cm, nie trzeba było przynajmniej brodzić po jaja w rzeczonym. Oczywiście dość szybko lód dał mi do zrozumienia po co w plecaku jest pas biodrowy i zaliczyłem piękną wywrotkę z półobrotem (ja złapałem równowagę, dwudziestokilogramowy plecak niestety postanowił dalej lecieć swoim torem :P). Nie zraziło mnie to jednak, bom twardy niczym kobalt i po jakichś 20 minutach byliśmy już w ostatnim charakterystycznym punkcie trasy. Niestety, zdjęcia satelitarne z przed kilku lat nie odzwierciedlają tego co się widzi w zimie, więc uznaliśmy, że ostatnie 300m przejdziemy na przełaj zgodnie ze wskazaniami szatańskiego urządzenia giepeesem zwanego. Po kilku minutach już widzieliśmy obóz, niestety - po drugiej stronie rzeki, której również nie zapamiętałem. Nadłożyliśmy nieco drogi, co by znaleźć dogodną przeprawę, mój but uznał, że wymaga kąpieli (gdyby nie pomocna dłoń, to pewnie cały bym się wykąpał :D ), ale w końcu dotarliśmy na miejsce, gdzie zastaliśmy powoli budzących się do życia survivalowców. :) Krótkie zapoznanie, śniadanko i zabraliśmy się za poszerzanie tipi, co wymagało przerzuceniu kilku metrów sześciennych śniegu w inne miejsce. Ludzi 6ciu, jednak łopaty jeno dwie + saperka, więc troszkę to nam zajęło. W czasie odgrzebywania miejsca na sypialnię mogącą pomieścić 12 chłopa (StaszeK, błagam, wrzuć swoje plany, bo są genialne :D ) zaczęliśmy pracę nad 1wszym punktem programu, czyli jamą śniegową.

Obrazek

Na powyższym zdjęciu widać wypełnienie jamy zrobione z worków na śmieci napompowanych powietrzem i worków z liśćmi (potrzebnymi potem do wykonania szałasu jesiennego). Całość została przykryta folią NRC starego typu, sklejonej taśmą. Plan był taki - obsypać to porządnie śniegiem, zalać wodą i po zamarznięciu wydobyć środek. Ostatecznie samo miejsce do spania, było dużo większe niż przewidywano, co będzie widać na zdjęciach. Obok jamy powstało miejsce na szałas dwuspadowy obsypywany liśćmi.
W okolicach 14tej, dotarł do nas człowiek z firmy Rakiety.pl i przedstawił całkiem spory wybór rakiet turystycznych. Nigdy nie używałem rakiet tego typu, więc z chęcią przetestowałem jeden z modeli i muszę przyznać, że jest to bardzo przydatny gadżet. Na dodatek, nie trzeba ich kupować - w Beskidzie Żywieckim można bez problemu wypożyczyć rakiety w jednym schronisku i oddać w następnym. Jest to też świetny sposób na przekonanie się, czy rzeczywiście chcemy je kupić i jak się sprawują, jeśli sporo chodzimy po górach zimą.
Wieczorem Staszek zrobił wykład na temat rozpalania ognia. Można było posłuchać na temat wszelkiej maści rozpałek: pozyskiwaniu, ich charakterystyce, do jakich metod najlepiej się nadają i tak dalej. Przedstawił różne krzesiwa, włącznie z kowalskim, pokazał w akcji z czym to się je i co kiedy może się nie udać. Dowiedziałem się masy ciekawych rzeczy, m.in. że substytutem gliceryny podczas rozpalania przy pomocy nadmanganianu potasu może być płyn do chłodnic (zimowy). Reakcja co prawda nie następuje nazbyt szybko (kilka minut), jednak jest równie skuteczna. Potem Super pokazał parę krzesiw dostępnych za spore pieniądze w sklepach - małe skręcane, automatyczne, normalne - do wyboru, do koloru.
I tutaj zakończę chronologiczną kolejność wydarzeń, bo musiałbym się podpierać blogami i relacjami kolegów - trochę czasu minęło, w dodatku dla mnie całkiem intensywnie i pewne rzeczy zaczynają się zlewać - łatwiej mi będzie przedstawić to tematycznie. Skupmy się więc na rozpalaniu ognia. Pięknego słonecznego poranka, rozpoczęła się druga część. Najpierw przy użyciu promieni słonecznych: lupa, puszka po piwie. Błyskoporek i próchno łapały aż miło, sprawdzałem jak to wygląda z korą brzozową, ale tylko ją poprzepalałem - innym razem sprawdzę dokładniej.

Obrazek

Dalej - rozpalanie przy użyciu energii elektrycznej. Kabel miedziany a la żarnik (na środku pozostawiony tylko jeden przewód), wata stalowa i omówienie kilku innych możliwości. Do zapamiętania - nie rozpalać przy użyciu akumulatorków - mogą eksplodować podczas szybkiego rozładowywania. Druga rzecz, nie wywalać zużytych baterii z aparatu gdzie popadnie na wypadach - raz, że to nieetyczne, dwa - jak się okazało 3 zużyte baterie AA połączone szeregowo pozwalają na spokojne uzyskanie ognia z waty stalowej. Kolejną rzeczą był łuk ogniowy. Jest to całkiem prosta metoda wbrew pozorom, jeśli dojdzie się do wprawy. Do zapamiętania - brązowy pył ze świdra jest be. Czarny rządzi. I dym to jeszcze nie ogień. Ważne w przypadku rozpalania słońcem jak i świdrami wszelkiej maści.

Wróćmy do schronień. Obok tipi powstał jeszcze szałas dwuspadowy. Na konstrukcję nałożono folię NRC, obłożono małą ilością świerkowych gałęzi, następnie obsypane czterema workami liści i przyrzucone ponownie świerkiem, aby nie ulatywało (w normalnych warunkach, tam ściany ze śniegu spełniały to zadanie wyśmienicie). Ważne, aby liści nie zgnieść - im liście bardziej luźne i puchate w swym rozłożeniu, tym lepiej izolują. Jednak to nie jest koniec, o nie. Przed postawieniem szałasu, w jego miejscu rozpalono palenisko Dakota Fire Hole, które po uzyskaniu optymalnej ilości żaru zostało przykryte darnią, wyciętą z tego miejsca. Ogrzewanie, przy temperaturze ujemnej dawało miłe ciepełko wycelowane w nerki przez ponad 6h. Jedyny błąd jaki został popełniony, to nie wysuszenie darni - która przez 2h obficie parowała. W naszych warunkach, do przeżycia, jednak w innych warunkach może zaważyć na naszym losie, więc lepiej o tym pamiętać.

Obrazek
Tutaj mamy widok na schronienia w niedzielę, przed wyjazdem.

Poza tymi dwiema konstrukcjami i oczywiście Staszkowym neotipi ogrzewanym nodią na bazie 3ch bali (temperatura wzrastała na tyle, że jeden z uczestników darował sobie wyciąganie śpiwora) powstała także zwykła śnieżna norka - w której również dało się z powodzeniem spędzić noc.

Czas na gotowanie, przetestowaliśmy gotowanie kamieniami w naczyniu z worka na śmieci, wyłożonym świerkowymi łapkami (co by nie przepalić worka). Spokojnie udało się uzyskać wrzątek i to o smaku świerkowej herbatki. :) O czym trzeba pamiętać? Kamienie muszą być suche, bo rozgrzewanie ich w ognisku może skończyć się tragicznie. Nie mogą dotykać plastiku i wypadało by je przepłukać po wyjęciu (ofc kijami, chyba, że chcecie potem podcierać dupę łokciem przez dłuższy czas) z ogniska. W ten sposób można zagotować wodę praktycznie we wszystkim co jest wodoszczelne ale nie sprawdzi się nad ogniem (kurtka, foliówka, naczynie plastikowe, czy nawet but).

Obrazek

Poza tym powstał tzw. piec fiński, który dzięki temu, że był zrobiony z mokrego drzewa świetnie też spisywał się jako świeca dymna. :D
Jak już gotowanie, to powiedzmy trochę na temat jadłospisu. Z ciekawszych rzeczy, to pojawił się kiszony czosnek niedźwiedzi, piwo z mlecza, japońskie ryżowe kwadraciki, o konsystencji gumy i bez smaku, buczyna i tak dalej. :) Jedzenie było bardzo mocną stroną tego wyjazdu.

Wróćmy do rakiet. Zrobione zostały rakiety ze świerka - niestety, nie bardzo dało się je przetestować, bo w śniegu nie szło się zapaść i bez nich. Nie są zbyt wygodne, ale na pewno wygodniej iść okrakiem niż brnąć po pas w śniegu.

Poza tym, inny A.P. (co śmieszniejsze, też ratownik :D) dał wykład na temat hipotermii, w który z radością się wcinałem, bynajmniej nie dlatego, że mówił coś nie tak - chyba chciałem nieco zwiększyć swój mikry wkład w warsztaty. :D

Ostatniego dnia (niedziela) zwijaliśmy obóz już w deszczu niestety, ale przynajmniej troszkę szybciej nam to szło dzięki temu. :) I tak aura łaskawą była trzymając się poniżej zera większość czasu. Tak jasnych nocy dawnom nie uświadczył.

Podsumowując: poznałem masę ciekawych osób, prawdą jest, że nasza gromada (wszelkiej maści leśnych ludzi) potrafi znaleźć wspólny język bez żadnego problemu. Miło jest porozmawiać z człowiekiem którego praktycznie się nie zna, jak z dobrym kumplem. Staszek okazał się być personą o ogromnej wiedzy, wielkim zapale do roboty wszelakiej i na pewno mogę polecić każdą imprezę którą będzie organizował. O ile będą miejsca, bo ja się piszę od razu. :P No i mam nadzieję, że następnym razem nie podtruję się czymś przed wyjazdem, bo przez większość czasu odczuwałem dyskomfort w okolicach jelit, co skutecznie mnie wycofywało z działań.

Z wyjazdu wróciłem bogatszy o całą masę nowych doświadczeń, nie tylko ze względu na to co przewidywał 'program warsztatów', ale i niekończące się dyskusje na tematy różne. Dawno nie miałem okazji wymieniać się doświadczeniami i przemyśleniami w takiej skali jak właśnie tam. No i trochę wypocząłem. :)

Na miejscu był z nami człowiek z radiowej trójki i mam wrażenie, że obudziliśmy w nim chęć do takiego spędzania czasu. :) Relacja z warsztatów, będzie zatem do wysłuchania, jak sądzę, już całkiem niedługo. Może uda się nieco zmienić nasz wizerunek w oczach słuchaczy.

Czas na linki do galerii:
https://picasaweb.google.com/112768003339689138681 << pierwsze trzy albumy - autorzy w nazwie albumu.
https://picasaweb.google.com/1105802914 ... weSPSS2012 << moje zdjęcia.

<< filmik autorstwa Jacka Straszaka

http://supertac.pl/warsztaty-zimowego-survivalu/ << Relacja napisana przez Supera.

Miłego oglądania. :)
Jeśli macie jakieś pytania, bądź ktoś z tam obecnych pragnie coś dodać, to zapraszam. :)
Jeśli o kimś, o czymś zapomniałem, to przepraszam - niestety pisanie relacji ponad tydzień po wyjeździe jest trudne, zwłaszcza jeśli czas pomiędzy zapełnia cała masa obowiązków.

Edzia: literówki, absurdalna składnia kilku zdań.
Ostatnio zmieniony 20 mar 2012, 11:40 przez Abscessus Perianalis, łącznie zmieniany 1 raz.
"Żyj tak, aby twoim znajomym zrobiło się nudno, kiedy umrzesz."

"Pokonał ich swoją siłą, poraził skrzeniem, oślepił światłem, ogłuszył rykiem, padł na nich strachem, zmógł mocą po stokroć większą niż ich pospólna siła."

Forumowa Facebookowa Grupa Szturmowa: http://www.facebook.com/groups/160111940703089/
StaszeK
Posty: 349
Rejestracja: 30 paź 2008, 21:46
Lokalizacja: Kraków
Płeć:
Kontakt:

Post autor: StaszeK »

Dziękuję Ci Piotrze za jajcarską relację ;-) i zaangażowanie podczas warsztatów. Może w następną zimę też coś zorganizuję.

Dziękuję również Panu leśniczemu Andrzejowi Porwiszowi za pomoc w postaci miejsca, opału i zainteresowania naszymi warsztatami.

Dziękuję Panu Kajetanowi Domagale z firmy Rakiety.pl za specjalny przyjazd i prezentacje różnych modeli rakiet śnieżnych.

Dziękuję wszystkim Uczestnikom warsztatów, którzy swoją obecnością i zaangażowaniem tworzyli klimat tych warsztatów.


Co do neotipi mojego pomysłu, to owa konstrukcja, jak i nazwa, są zastrzeżone w urzędzie patentowym i przed wykorzystaniem ich trzeba opłacić tantiemy, przysyłając na mój adres odpowiednie załączniki. Brak załączników uważane będzie za naruszenie praw autorskich i będzie grozić odpowiednimi konsekwencjami towarzyskimi. :mrgreen:

Owe neotipi jest połączeniem tipi z kurną chatą. Do jego skonstruowania potrzebnych jest 9 plandek o wymiarach 2x3 m i masztów. Ja miałem aluminiowe maszty od starych namiotów. Podstawa neotipi jest w kształcie sześciokąta o boku 2m. U góry plandeki schodzą się tworząc kwadrat o boku 2 m. Dach dwuspadowy z wywietrznikami jak w kurnej chacie stanowi 9 plandeka, którą w czasie ładnej pogody można ściągnąć i wówczas ma się prawie normalne tipi.
Awatar użytkownika
Marshall
Posty: 694
Rejestracja: 25 lut 2011, 23:27
Lokalizacja: Gdańsk, Łomża
Gadu Gadu: 63140
Tytuł użytkownika: f o t o g r a f
Płeć:
Kontakt:

Post autor: Marshall »

Ekstra! Gratulacje!!
Sent from my Baobab Tree. Marshall® | Adam Marczak
Awatar użytkownika
Armat
Posty: 439
Rejestracja: 05 sty 2011, 16:37
Lokalizacja: Warszawa
Tytuł użytkownika: Technokrata
Płeć:

Post autor: Armat »

Elegancki wypadzik i zaj*bista relacja :D
Mam nadzieje, ze nastepnym razem bede mial czas jechac ;)
It's not a bug, it's a feature!

Survival is no fun. If it is fun, that means you are camping.
Awatar użytkownika
Apo
Posty: 740
Rejestracja: 28 lis 2011, 17:36
Lokalizacja: Lasy Pomorza
Gadu Gadu: 3099476
Tytuł użytkownika: WATAHA Z POPRAWCZAKA
Płeć:

Post autor: Apo »

Abscessus Perianalis pisze:Czas na gotowanie, przetestowaliśmy gotowanie kamieniami w naczyniu z worka na śmieci, wyłożonym świerkowymi łapkami (co by nie przepalić worka). (....) W ten sposób można zagotować wodę praktycznie we wszystkim co jest wodoszczelne ale nie sprawdzi się nad ogniem (kurtka, foliówka, naczynie plastikowe, czy nawet but).
No nie wierzę :D Ale że jak że co? :shock:
look deep into nature and then you will understand everything better

I've got the power to fly into the wind, the power to be free to die and live again. This power's like fire, fire loves to burn!
Awatar użytkownika
Abscessus Perianalis
Posty: 919
Rejestracja: 24 mar 2010, 06:38
Lokalizacja: CK / Wa-wa
Gadu Gadu: 1505060
Tytuł użytkownika: Dziki Dzik
Płeć:

Post autor: Abscessus Perianalis »

Normalnie. Coś nie pykło na wyprawie. Musisz samodzielnie dotrzeć do cywilizacji. Dopadasz do skażonej wody - syf jak cholera, wiesz, jako człowiek obyty, że to co tam żyje struje Cie tak, że zasrasz się na śmierć, a pić się chce jak nigdy. W dodatku tuż obok stoi usypany z kamieni i kości (długich, nie czaszek - nie ma letko :P) kopczyk, jako ostrzeżenie. Wg. wszelkich obliczeń, do przejścia masz jeszcze 30km w trudnym terenie. Upał wzrasta, język stoi kołkiem, nie masz żadnej pewności, że znajdziesz inne źródło wody. Zgubiłaś plecak z menażką i całym sprzętem, ale za to w kieszeni masz zapalniczkę, bo lubisz przypalić crack jak jesteś w górach. Niestety, crack został w plecaku.
No i teraz masz kilka opcji. Jeśli masz nowiutką kurtkę z membraną, ew. chamski szeleszczący ortalion, kaloszki, dobrze zaimpregnowane buty, foliówkę, to możesz rozpalić ogień, nagrzać kamienie w ognisku, napełnić prowizoryczne naczynie i zagotować rzeczoną wodę poprzez wrzucenie kamieni do środka, co jest jedną z najskuteczniejszych i najprostszych metod usuwania skażeń biologicznych z wody (się znaczy gotowanie, nie kamienowanie bakcyli). Musisz tylko pamiętać, aby gorące kamienie nie dotykały ścianek (w skórzanym bucie bez różnicy). Potem przepuszczasz rzeczoną przez prowizoryczny filtr ze skarpety i tadaaaam. Nie umierasz z odwodnienia. Może nawet się nie zatrujesz. Możesz ruszać dalej szukając ratunku.

Re dół: no łapać za słowa to Ty potrafisz. :P Dno trzeba wyłożyć izolatorem, np. gałązkami świerkowymi - można też użyć kamieni, jak to niektórzy radzą, jednak trzeba pamiętać, że w większym stopniu niż świerk będą odbierać z wody ciepło - gotowanie potrwa dłużej, albo raczej: będzie wymagało większej ilości rozgrzanych kamieni.
Ostatnio zmieniony 20 mar 2012, 14:05 przez Abscessus Perianalis, łącznie zmieniany 4 razy.
"Żyj tak, aby twoim znajomym zrobiło się nudno, kiedy umrzesz."

"Pokonał ich swoją siłą, poraził skrzeniem, oślepił światłem, ogłuszył rykiem, padł na nich strachem, zmógł mocą po stokroć większą niż ich pospólna siła."

Forumowa Facebookowa Grupa Szturmowa: http://www.facebook.com/groups/160111940703089/
Awatar użytkownika
Apo
Posty: 740
Rejestracja: 28 lis 2011, 17:36
Lokalizacja: Lasy Pomorza
Gadu Gadu: 3099476
Tytuł użytkownika: WATAHA Z POPRAWCZAKA
Płeć:

Post autor: Apo »

Abscessus Perianalis pisze:Musisz tylko pamiętać, aby gorące kamienie nie dotykały ścianek (w skórzanym bucie bez różnicy).
Ale dna będą dotykać :P
Słyszałam (czytałam, whatever) o tej "kamieniowej metodzie" jednak nigdy mi przez myśl nie przeszło, że można ją wykorzystać do gotowania wody np. w kurtce :shock:
look deep into nature and then you will understand everything better

I've got the power to fly into the wind, the power to be free to die and live again. This power's like fire, fire loves to burn!
Awatar użytkownika
Młody
Posty: 893
Rejestracja: 01 sty 2009, 19:19
Lokalizacja: Tychy
Gadu Gadu: 9281692
Płeć:
Kontakt:

Post autor: Młody »

Dlatego się izoluje łapkami świerkowymi czy co tam mamy pod ręką, tak aby kamienie nie padały bezpośrednio na nasz worek/ kurtkę itd tylko na izolacje.
Forum to nie agencja towarzyska-NIE DOGODZIMY KAŻDEMU !

Życie należy przeżyć tak, aby gołębie przelatujące nad Twoim grobem zesrały się z wrażenia.
https://www.fasttrans.com.pl/
StaszeK
Posty: 349
Rejestracja: 30 paź 2008, 21:46
Lokalizacja: Kraków
Płeć:
Kontakt:

Post autor: StaszeK »

Kamienie najlepiej rozgrzać do czerwoności. Zamiast świerkowych, sosnowych, czy też jodłowych gałązek można użyć na przykład liści pokrzywy, mięty, maliny. Ważne, aby warstwa owego zielska miała odpowiednią grubość.

Na swojej stronie (na marginesie dodam, że bardzo dobrej, podobnie jak Zdybiego) Dąb pokazuje gotowanie wody za pomocą folii i rozgrzanych kamieni w zagłębieniu w gruncie. Ta metoda sprawdza się dobrze w lecie, zwłaszcza kiedy chcemy uzyskać dużo wody. W zimie metoda ta raczej odpada, ponieważ grunt pobierze z wody olbrzymie ilości ciepła. No chyba, że odizolujemy folię od gruntu/śniegu grubą warstwą w postaci suchych liści, trawy trzciny, itp.

Mam w zanadrzu jeszcze jeden pomysł na gotowanie dużej ilości wody (ale raczej do mycia się) w gruncie. Ale to pokaże dopiero jak przetestuję i opatentuję w jakimś urzędzie. :-)
Awatar użytkownika
Abscessus Perianalis
Posty: 919
Rejestracja: 24 mar 2010, 06:38
Lokalizacja: CK / Wa-wa
Gadu Gadu: 1505060
Tytuł użytkownika: Dziki Dzik
Płeć:

Post autor: Abscessus Perianalis »

Apo pisze:Słyszałam (czytałam, whatever) o tej "kamieniowej metodzie" jednak nigdy mi przez myśl nie przeszło, że można ją wykorzystać do gotowania wody np. w kurtce :shock:
No widzisz, a właśnie o to chodzi - żeby w sytuacji awaryjnej być w stanie wykorzystać wszelkie dostępne środki, aby przetrwać. Na każdą technikę, czy to rozpalania ognia, czy zabezpieczania się przed chłodem, czy każdą inną trzeba popatrzeć szerzej, sprawdzić czy uda się to zrobić inaczej, używając czegoś innego. Potestować w wolnej chwili, aby potem móc to wykorzystać, ew. móc wyciągnąć wnioski, że skoro coś działa, to a nuż po zastąpieniu jednej z 'niezbędnych' rzeczy dalej będzie działać. Z tego co obserwuję, to praktycznie wszystko można czymś zastąpić. :)

Weźmy taką wersalkę znalezioną w lesie (akurat jest na topie :P) - co prawda szansa na znalezienie jej w dziczy jest co najmniej mierna i raczej zwiastuje rychłe do cywilizacji wstąpienie, ale za to możesz z powodzeniem wykorzystać ją do swoich celów. :D I do rozpalania (wypełnienie i materiał jako rozpałka, drewniany stelaż jako paliwo) jak i do gotowania (czyż metalowe sprężyny się nie rozgrzewają, podobnie jak kamienie?). Resztę materiału możesz użyć zgodnie z przeznaczeniem, czyli odizolować się od podłoża i wyspać. ;)

No i trzeba pamiętać, aby w każdej sytuacji - czy ćwiczebnej, czy rzeczywistej - zapewnić sobie KOMFORT, w możliwe każdym aspekcie. (nie mówię tu o sytuacji w której uczymy się znosić nieprzyjemne warunki - wtedy brak komfortu jest celem samym w sobie - ale tylko podczas ćwiczeń, a niektórzy ramboidalni czasem o tym zapominają) Dlaczego? Bo jak będziesz wypoczęta, wesoła, sucha, najedzona, to dużo łatwiej będzie Ci zapanować nad zniechęceniem, które jest niezwykle niebezpieczne podczas realnej sytuacji zagrożenia. Niektórzy mają to gdzieś, nie jest dla nich ważne czy zmokną, czy skaleczą, czy wyśpią. Wszak są twardzi, a za 3 dni i tak dotrą do cywilizacji. Tyle, że zgodnie z prawem Murphy'ego dotrą do niej zapewne z poślizgiem. Więc czwartego dnia, ci twardziele będą mieli dość, będą płakać za mamusią, może i nawet gdzieś zalegną na śmierć, bo psychika nie wytrzyma. Ty jednak, 4tego dnia zrozumiesz, że dbanie o komfort był niezmiernie istotne i słusznie zrobiłaś nie rezygnując z niego pomimo docinków, że jesteś lamą i ich pogardliwych spojrzeń, bo Ty masz ochotę jeszcze walczyć - oni już się wypalili.

Ofc przedział czasowy w powyższym jest wzięty znikąd. Nie jest tajemnicą, że czasami warunki dopieką nam w kilka godzin na tyle, że zachciewa się położyć i zdechnąć, byle ten horror się skończył.

Nie wiem po co powyższe napisałem i dlaczego w tym dziale, ale jakoś tak mi tu pasowało i doznałem nagłej potrzeby podzielenia się swoimi przemyśleniami.
"Żyj tak, aby twoim znajomym zrobiło się nudno, kiedy umrzesz."

"Pokonał ich swoją siłą, poraził skrzeniem, oślepił światłem, ogłuszył rykiem, padł na nich strachem, zmógł mocą po stokroć większą niż ich pospólna siła."

Forumowa Facebookowa Grupa Szturmowa: http://www.facebook.com/groups/160111940703089/
Awatar użytkownika
Jaca
Posty: 401
Rejestracja: 13 maja 2009, 16:06
Lokalizacja: okąd
Płeć:

Post autor: Jaca »

Ile ta woda się gotowała?
...smelling the air when spring comes by raindrops reminds us of youthful days...
Awatar użytkownika
Abscessus Perianalis
Posty: 919
Rejestracja: 24 mar 2010, 06:38
Lokalizacja: CK / Wa-wa
Gadu Gadu: 1505060
Tytuł użytkownika: Dziki Dzik
Płeć:

Post autor: Abscessus Perianalis »

Tyle ile trwało wrzucanie kamieni tak na oko. To nie działa na zasadzie 'wrzucam i czekam', tylko 'wrzucam tyle, aby zaczęło bulgotać' - kamienie dość szybko oddają ciepło do wody, więc chodzi o skumulowanie odpowiedniej ilości energii cieplnej z kamieni na wór wody. My akurat zagotowaliśmy 2,5L AFAIR i woda zaczęła bulgotać nieśmiało jakoś po 5tym kamieniu. (do uzyskania wrzenia całej objętości pewnie powinniśmy dorzucić jeszcze ze 3)
"Żyj tak, aby twoim znajomym zrobiło się nudno, kiedy umrzesz."

"Pokonał ich swoją siłą, poraził skrzeniem, oślepił światłem, ogłuszył rykiem, padł na nich strachem, zmógł mocą po stokroć większą niż ich pospólna siła."

Forumowa Facebookowa Grupa Szturmowa: http://www.facebook.com/groups/160111940703089/
Awatar użytkownika
Jaca
Posty: 401
Rejestracja: 13 maja 2009, 16:06
Lokalizacja: okąd
Płeć:

Post autor: Jaca »

Nieźle, znałem metodę tylko z teorii i raczej pobieżnie. Nie spodziewałem się, że to takie efektywne. Ciekawe tylko czy nagrzanie kamieni powinno się wliczyć w czas gotowania :-P
...smelling the air when spring comes by raindrops reminds us of youthful days...
StaszeK
Posty: 349
Rejestracja: 30 paź 2008, 21:46
Lokalizacja: Kraków
Płeć:
Kontakt:

Post autor: StaszeK »

Jaca, my mieliśmy obok rzekę. Ale gdybyśmy nie mieli rzeki, wówczas musielibyśmy użyć śniegu. Wówczas w ognisku grzejesz kamienie, a tuż obok ogniska w podwieszonym blisko ognia worku/pałatce/pokrowcu lub ulubionej kurtce GORE ;-) , topisz śnieg na wodę do gotowania kamieniami. W ten sposób robisz dwie rzeczy na raz. :-D
Awatar użytkownika
Hiskiasz
Posty: 272
Rejestracja: 29 gru 2010, 19:44
Lokalizacja: Poznań
Tytuł użytkownika: Rafał
Płeć:

Post autor: Hiskiasz »

Abscessus Perianalis pisze: No i teraz masz kilka opcji. Jeśli masz nowiutką kurtkę z membraną, ew. chamski szeleszczący ortalion, kaloszki, dobrze zaimpregnowane buty, foliówkę...
Jak wezmę plastikową butelkę i naleję do niej wrzątku to się chyba skurczy od gorąca. Czy z foliówką nie będzie tak samo? Zacznie się fałdować i mogą powstać w niej dziury, skoro będzie tam wrzątek. Nie ma z tym problemu?
Survival to sztuka przetrwania w przyrodzie, ale to czy przetrwamy ostatecznie zależy od Wszechmogącego Stwórcy i Pana tej przyrody (Psalm 121)
-------
www: http://rafaldlugosz.prv.pl/ZD/ZD.html
StaszeK
Posty: 349
Rejestracja: 30 paź 2008, 21:46
Lokalizacja: Kraków
Płeć:
Kontakt:

Post autor: StaszeK »

W butelce PET można gotować wodę bezpośrednio na ogniu, no prawie ogniu. Trochę się zdeformuje i smak wody trochę się zmieni, ale spokojnie da się zagotować. Nie wolno zakręcać butelki, a woda musi sięgać prawie pod sam korek. Moment gotowania wody trudno przegapić, bo woda zacznie wylewać się z butelki. Najlepiej taką butelkę zawiesić na świeżym łyku w pobliżu płomieni z ogniska, można też zawiesić nad dużym żarem.
Awatar użytkownika
soohy
Posty: 1088
Rejestracja: 26 lip 2010, 22:44
Lokalizacja: Małopolskie, Brzesko
Płeć:
Kontakt:

Post autor: soohy »

Gotowanie w butelce opisał Dąb na swoim blogu. Co do dziur to woda chroni przed stopieniem butelki, więc nie powinno być z tym kłopotu.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Imprezy, wyprawy oraz spacery”